Kawiarnia

Yennefer

A jej wcale nie przeszkadzało, kiedy ktoś mówił o sobie i nie zwróciła uwagi, na szybką zmianę tematu.
- Charles. - powtórzyła, jakby na próbę i skinęła głową. - Nie brzmi głupio ani wypowiadane przez chłopca, ani przez mężczyznę. Uniwersalne. - stwierdziła uśmiechając się lekko.
- Mieszkałam tu przez jakiś czas... pewien czas temu. Ponownie przyjechałam przed paroma dniami. - wyjaśniła.

Charles

- Tak? Wiesz, ja mam podobnie. Byłem tu ostatnio, hm.. z rok temu? No, może nawet dwa. - stwierdził.- Poza tym, stęskniłem się za tym i za tymi ludźmi. Za wszystkim.- dopowiedział. Upił kolejnego łyka kawy.

Yennefer

Skinęła głową. Rzeczywiście, nie spędziła tu nigdy wiele czasu, a jednak to miasto jakoś jej zapadło w pamięć. Doskonale pamiętała wszystkie miejsca, jakie tu zwiedziła, twarze ludzi z którymi rozmawiała.
- Nie znał tutaj zbyt wielu osób. Ale te, które znam... - zamyśliła się na chwilę. - No tak, wszystkich wspominam dobrze. - stwierdziła z uśmiechem.

Charles

W pamięci przypomniał sobie niektórych, Connie, Chelsea.. tak, fajnie było. Uśmiechnął się do siebie, wspominając całe zamieszania.
- Ciekawe, czy jeszcze tu wszyscy są, czy porozjeżdżali się na inne strony..- odparł na końcu. Uśmiechnął się do dziewczyny.

Yennefer

Była niemalże pewna, że nie znajdzie tu wielu osób które pamięta i wypowiedziała to na głos.
- Nie sądzę, żeby wielu tu zostało, tutaj ciągle panuje ruch. No, ale... - przerwała uśmiechając się. - Skoro nas przygnało tu z powrotem, to może i inni poczują moc przyciągania Palm Beach. - zasugerowała patrząc na niego.

Charles

Uśmiechnął się szerzej.- Może.- powiedział jedynie, wyszczerzając zęby. Upił ostatni łyk kawy. - Teraz nie było tak źle.- podsumował patrząc na pusta filiżankę. Co do picia kawy, zawsze pił ją szybko, często rozpoczynając nawet oparzeniem. Zerknął chwilę za okno.

Yennefer

Spojrzała na trzymaną przez niego filiżankę, uśmiechnęła się.
- No tak, mówią, że praktyka czyni mistrza. - zauważyła odwracając się na chwilę do swojego stolika. Wzięła swoją filiżankę i powróciła do poprzedniej pozycji.
- Oparzenie już mi pewnie nie grozi, ale co tam, wypić i tak trzeba. - zauważyła robiąc łyk.

Charles

Skinął głową powracając do niej wzrokiem. Zaczął bawić się pozostałością po kawie, czyli rozlewać po wnętrzu szklanki ostatki napoju. Uniósł wzrok na dziewczynę. Uśmiechnął się lekko. Praktycznie, cały czas się uśmiechał.

Yennefer

Dopiła resztkę swojej kawy, wpatrzyła się w jego dłonie kołyszące filiżanką.
- Nie chciałabym być tą złą wróżką. - zaczęła. - Ale muszę Cię ostrzec, że za moment wylejesz to, co jeszcze tam zostało. - poinformowała go pogodnie, ani na chwilę nie spuszczając uważnego spojrzenia ze swojego obiektu obserwacji.

Charles

Zaśmiał się pod nosem. -Fakt.- przyznał. Odstawił filiżankę na miejscu.
- Tak będzie bezpieczniej.- uznał po chwili patrząc na filiżankę. Uśmiechnął się szeroko, jakby do siebie. Przeniósł wzrok za okno.
- Ale się rozpadało.- odparł, patrząc na płatki śniegu. No cóż, może jak będzie wracał, przestanie. Jak na razie, nie miał ochoty wychodzić.

Yennefer

Podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem, na okno. Faktycznie, sypało coraz bardziej, stojące na parkingu samochody trudno już było rozróżnić po kolorze - wszystkie stawały się jednolicie białe.
- To prawda. - przyznała przenosząc wzrok z powrotem na jego twarz.
- Ludzie się będą ślizgać i przewracać. - zauważyła pogodnie.

Charles

- No, dokładnie. - przyznał z uśmiechem. - Wszystkie znajome z zeszłego miasta miały lęki przed lodem na ulicach.- powiedział. Śmieszyło go to. Takie buty, jakie kobiety sobie kupują, tylko pasują do jazdy na ulicznym lodzie.
- Bynajmniej widok był fajny.- skwitował na koniec.

Yennefer

Skinęła z entuzjazmem głową. Ona sama nigdy bez wyraźnej potrzeby nie wciskała się w szpilki i wysokie, mało stabilne kozaki często ją bawiły.
- Czego się nie zrobi dla paru centymetrów. - westchnęła teatralnie. Prawdą było, że ona nigdy nie miała takiej potrzeby - była wystarczająco wysoka, czasami nawet chętnie stałaby się odrobinę niższa.

Charles

Uśmiechnął się szeroko.
- Ja tam na przykład nie mam męskich problemów. Patrz na te mięśnie, ten biceps..- wskazał na siebie. Tak, tak.. te złudzenia. Bynajmniej żartował, a nie to co niektórzy.

Yennefer

Spojrzała na jego ramię, pokiwała entuzjastycznie głową.
- No tak, faktycznie. Jest moc, jest siła. - roześmiała się melodyjnie, odrzucając długie loki, które za wszelką cenę próbowały dostać się do jej pustej już filiżanki.