Las na obrzeżach Palm Beach

Pestka

Między drzewami pojawiła się kotka. Szła z opuszczoną głową, widocznie nad czymś myślała. Idąc tak nawet nie zauważyła zgromadzenia kotów jakie tu powstało. Po chwili słyszeć można było krótką serię przekleństw i rozmowę...ale czy można było coś nazwać rozmową gdy gada tylko jedna osoba?
-Jak mogłeś yyy a może mogłaś mi tu wyrosnąć!-darła się oburzona. Po chwili pokazała łapką na miejsce między uszami.- Patrz! To przez Ciebie będę miała wieeelkiego guza i to Twoja wina, o! No jak mo..yyy no to niech będzie mogłeś, o! Jak mogłeś!
Widząc ją można było wywnioskować że rozmawia z drzewem, co niestety było prawdą...

Koko

ha ha, to nie tylko ja mam kłaczki rzekł rozbawiony nie musicie udawać, tutaj szykuje się jakieś zebranie?? spytał oblizując łapę patrząc się na kotki zamieszanie i zebranie.

Immortal

Prychnęła.
- udawać ?! Młodziku, bo jak ci spiorę głowę... - burknęła, choć sama taka stara znowuż nie była. Spojrzała na koty dookoła.
- Cóż... Możliwe, ja niczego nie planowała... Prócz wyrywania kleszcza Missy - powiedziała z niewinną minką dziecka i zastrzygła uszyma. No ładnie, kupa wariatów.
Koci klan, znowu górą !

Koko

zgadzam się, wariat to ja jestem, ale nie wiedziałem, że zebranie jest jakiejś mruknął jak to koty mają w naturze.. hr, ale bić się też lubię dodał.

Immortal

Zmrużyła oczy patrząc na kocura dość nieufnie.
- Bić się ? Ha ! W biciu się to ty laik jesteś ! Ile psów zabiłeś ? - zaśmiała się pod wąsem i przeciągnęła demonstracyjnie. Usiadła obok Missy i przekrzywiła lekko łebek.

Koko

w życiu, czy w roku?? spytał tłumiąc uśmiech pod swym bujnymi wąsami. Także usiadł jak na spotkaniu gangsterów, kiedy mają się wymienić danymi i towarem.

Immortal

Podkręciła wąsa z uśmiechem ciesząc się, że kocur podjął grę.
- W miesiącu, amatorze - zaśmiała się, jej oczy słały radosne błyski. Rozluźniła się i machnęła ogonem przekrzywiając głowę w drugą stronę.

Koko

niech pomyślę powiedział wyciągając kaukulator i coś tam na nim licząc, po rachunku sumienia rzekł więc tak mojego dawnego reksia wykończyłem, poprzez doprowadzenie do szału, drugi był pimpek, ale także felcio i nero jako ostatni po czym cicho krrzyknął śmierć psom i uśmiechnął się wyraźnie.

Bezimienna

Bezimienna zeskoczyła z drzewa tuż przed Immortal, rzuciła jednak wyzywające spojrzenie kocurowi.
- Przestań go męczyć, Immie - powiedziała leniwie i odeszła powolnym, pełnym gracji krokiem na bok patrząc na całe zebranie uważnie.
- Choć raz nie możesz nie dręczyć nowych ? - uśmiechnęła się lekko a jej oczy błysnęły zaczepnie.

Immortal

Jeśli tak dalej pójdzie... - kotka urwała myśl patrząc ze złością na Bezimienną. Wzniosła oczy ku niebu i zwróciła się do Koki.
- No, ładnie - zaśmiała się. - Jak myślisz, Missy, przyjęty do kociego grona ? - spytała tamtej, wyciągnęła łapkę obserwowała swoje pazury. Nie żywiła nigdy urazy do psów. Kiarę wręcz kochała. Tak samo jak te psy z Psiej Góry. A może była ona Kocią Górą ? W każdym razie połowa z nich już nie żyje. Odeszli. Płomienie ich żyć zgasły jak zdmuchnięte przez wiatr. Bez śladu. Jedynie wąska strużka dymu wspomnień sugeruje, iż kiedyś istnieli.

Koko

ona wcale mnie nie dręczy zauważył. lubię pytania, szczególnie od kotów, a nie od ludzi dodał ciągle uśmiechając się, czekał na dalszą mowę Immie.

Bezimienna

Przewróciła oczyma i jeła lizać łapę ze stoickim spokojem.
- Nie wiesz, do czego bywa zdolna ta stara cholera - powiedziała i wyszczerzyła kły do Immie sycząc lekko a potem wróciła do toalety jak gdyby nigdy nic, obrzuciła Missy spojrzeniem i potrząsnęła głową lekko, jakby z niedowierzaniem.

Immortal

- Stara ? Stara ?! Kogo nazywasz starą ? - sierść na jej karczku momentalnie stanęła na sztorc, a z gardła wydobył się syk, którego pozazdrościłby niejeden wąż. Oczy ciskały gromy.
Matko, czy ja jej zamordowałam matkę laczkiem ? Nie przypominam sobie niczego takiego. Oblizała pysk i schowała pazury wciąż posykując.
- Jesteś nowy ? - spytała się Koki siląc się na ton swobodny i nie zdradzający emocji. Nową zignoruje. Może sobie pójdzie, jeśli nie będzie się ruszać.

Bezimienna

- Ciebie - odburknęła nadal spokojnie się myjąc. Była głupia, bezczelna, czy odważna ? Pewnie wszystko to. Kiedy w końcu skończyła wstała młócąc ogonem powietrze i uderzając się po bokach. Jej jadowicie żółte oczy wskazywały na taką samą niechęć do Immortal jaką kotka w tej chwili okazywała Bezimiennej. Uśmiechnęła się złośliwie w duchu.
Ał, trafiło się w czuły punkt ?
Ziewnęła przeciągle, ukazując rzędy ostrych, zdrowych ząbków.

Koko

jestem nowy i poszukuję was tu zgromadzonych rzekł siadając na dwóch tylnych łapach i wymachując śmiesznie rękami. chciałbym się rozerwać i też podenerwować psy powiedział.