Leśna polana.

Yadis

Podeszłam jeszcze bliżej i chwyciłam długi, mocny patyk. Zawołałam psa do siebie i dałam jej patyk do pyska, by mogła go złapać. Powoli wyciągnęłam psa z zaspy.

Garo.

Złapała kij kłami, i gdy mogła wyczołgała się z zaspy. Stanęła twardo na śniegu, trzęsąc się z zimna. Spojrzała na Yadis. Jej ogon lekko zawachlował na lewo i prawo

Yadis

Przykucnęłam nieopodal i nie ruszałam się z miejsca. Amstaffy były groźną rasą. Wolałam nie ryzykować. Spojrzałam na nią, ale nie jej w oczy.

P.S. Lece, wieczorem późnym będę ! ;*

Garo.

Zrobiła krok w przód. Po dłuższej chwili podeszła do Yadis i obwąchała jej twarz. Zamachała białym, zmarzniętym ogonem dość przyjaźnie.

Yadis

Wciąż nie wyciągałam ręki. To pies musiał zrobić pierwszy ruch, jeśli chodzi o dotyk. Przed oczami miałam jej wielki pysk z pewnością najeżony ostrymi zębami. Uśmiechnęłam się nie pokazując zębów po czym powiedziałam.
- Co tu robisz psinko ?

Garo.

Przestąpiła z nogi na nogę. Kojarzyła ten głos i zapach dziewczyny, ale niw wiedziała skąd. Po za tym woda i zasypany śniegiem nos przeszkadzały w rozpoznaniu ów osobnika.

Yadis

Spojrzałam na Garo i uśmiechnęłam się szerzej.
- Dobrze Ci się wydaje, znasz mnie - odpowiedziałam, jakby wiedząc o czym myśli suka - Steve był kiedyś Twoim właścicielem, zgadza się ?

Garo.

Poczuła się trochę nieswojo, gdy usłyszała dobrze jej znany wyraz. Tak, Steve był jej właścicielem. Spuściła wzrok w rażący bielą śnieg. Pamiętała również Tornaca, ale to już przeszłość.

Yadis

Zachwiałam się i podparłam się ręką by nie usiąść na śniegu. Zdziwiłam się trochę reakcją psa.
- Garo, piesku, czy u Steve'a spotkało Cię coś złego ? - spytałam doskonale znając odpowiedź. Chłopak nie skrzywdziłby nawet muchy.
Zmarszczyłam brwi i odważyłam się podprapać Garo za uchem.

Garo.

Cóż tu mówić. Po prostu za nim tęskniła. Ale nawiniła, i to po prostu niemiłosiernie. Nie wróci do niego, chyba by się spaliła ze wstydu.

Yadis

Zaczęłam głaskać psa.
- Masz innego właściciela czy błąkasz się gdzieś tutaj sama ?
Spórbowałam znaleźć plakietkę przy jej obroży.

Garo.

Nie zareagowała na jej słowa. Wstała i pyskiem zaczęła szukać czegoś w jej kieszeniach. Zamachała raz po raz białym ogonem. Może ma tam coś smacznego do zjedzenia? Ciekawe.

Yadis

Suka węszyła tak zawzięcie, że w końcu usiadłam na ziemi. Zaśmiałam się widząc jej poczynania.
- Hej, naprawdę nic ze sobą nie mam...chociaż ?
Wyciągnęłam z kieszeni kanapkę. Skąd ona się tam wzięła ? Nie mam pojęcia. Rzuciłam ją psu.

Garo.

Złapała ją w locie i prawie że połknęła ją. Zamachała już na prawdę wdzięcznie do dziewczyny i spojrzała jej w oczy. Oblizała pysk po posiłku.

Yadis

Roześmiałam się widząc psa.
- Ech Garo... jesteś już przynajmniej trochę bardziej opanowana ? Nie ganiasz bez potrzeby niewinnych stworzonek mniejszych od Twoich szczęk ?