Mały, zielony las.

Berti

Z uśmiechem na mordce przymaszerowała do lasu.Czekała na Lucy bo byla z nią umuwiona.Usiadła przy sośnie i z cierpliwością czekala.

Ki

//umówiona//

- Cześć, psinko! - nagle z jednego z drzew zeskoczyło chude stworzenie o ryżej sierści. Lucy otrzepała się ze śniegu, który zeskoczył za nią z gałęzi.

Berti

-siemka miło mi cię widzieć strasznie mi nudno bo jeszcze nie znam tu nikogo-wstała i zwrociła się do Lucy

Ki

Przekrzywiła lekko łebek, siadając na jedynym miejscu w okolicy, w którym nie było śniegu. - Ty tylko kwestia czasu - odpowiedziała. - W tej mieścinie jest mnóstwo sympatycznych zwierząt.

Berti

-no ja mysle jestem jeszcze malutka więc muszę szybko znaleźć jakiegoś pana albo panią-szczeknęła do kotki

Ki

- No, to już nie jest takie proste jak poznanie ciekawych kotów czy psów - rzekła po chwili namysłu. W Palm Beach było teraz niewielu ludzi. - "Pewnie wszyscy uciekli do ciepłych krajów" - pomyślała. - "I nikt mnie nie zabrał!"

Berti

-przykro mi że z nikim nie pojechalaś co gorsza jest dopiero poczatek zimy więc nie wiadomo czy ktoś się znajdzie.Czy pasowało by ci to jak byś zamieszkala ze mną jak by sie ktoś znalazł ?-zapytała grzebiąc pazurkami w śniegu.

Ki

- Nie, nie, ja nie chciałabym mieszkać u człowieka - odpowiedziała pospiesznie. - To ograniczałoby moją wolność. Ja ludzi traktuję tylko jak dokarmiaczy.

Berti

-mi właśnie chodzi oto aby u niego spać i jeść poprostu lubie sobie pobiegać i pobawić kiedy tylko chce

Ki

- Psy mają fajniej z ludźmi. Mają więcej swobody - powiedziała po chwili milczenia, z wyraźnym żalem w głosie. - A koty traktują jak przytulanki i wiecznie noszą na rękach, nie wypuszczają z domu... i jeszcze każą nam robić do kuwety. Koszmar!

Berti

-oj wspułczuje ale znajdę takiego ,który by cię tak nie traktowaał-mruknęła pod nosem do lucy

Ki

- Nie trzeba, naprawdę - odpowiedziała i uśmiechnęła się do suczki w podziękowaniu. - Doskonalę poradzę sobie bez człowieka.

Mike Sean

Spacerował powolnym spokojnym krokiem przemierzając las. Spojrzał przyjaźnie na kotkę i sunię. Oparł się o drzewo. Zsunął się w dół, siadając na ziemi. Uśmiechnął się.

Ki

//zsunął//

Usłyszawszy powolne i ciężkie dla kota kroki, Lucy nastawiła uszy. Tak chodzili tylko ludzie. Kotka zjeżyła się lekko i spojrzała na stojącego nieopodal chłopaka. Wyglądał na nieszkodliwego, na szczęście.

JJ.

//wtrącę się tutaj, ok?//

Dżej Dżej szedł sobie eleganco nie chodnikiem, ale oczywiście największymi zaspami jakie były w okolicy. Dostrzegł innego kota. Zrobił skok i biały kot (od śniegu) wylądował na chodniku, a wtedy z niego jak z drzewa zleciała warstwa śniegu. Podbiegł do kotki.
- Hej.! JJ jestem!