Park

Lavellene · Gość

Westchnął, podnosząc znad ziemi włochaty łeb. Rozejrzał się po ludziach i psie. Szczeknął wesoło merdając ogonem. Odwrócił się i wybiegł z parku.

Amber

Wreszcie odważyła się zadać jakieś pytanie
- Masz chłopaka? - zapytała tak znienacka Nicole.

Vitamine

W parku zjawiła się Vitamine.
Nie zwróciła uwagi na ludzi. Przecież to tylko tępo omotane bogiem marionetki kościoła.
Co po niektórzy? Vitamine w to wątpiła, nie dostrzegała tu nikogo, kto nie miałby IQ poniżej zera. Na domiar złego niemalże wszędzie bawiły się jakieś zwierzęta. Oparła się o drzewo.

Ryu

Dobrze zbudowany doberman wyszedł zza krzaków, łamiąc niektóre gałęzie z dosłyszalnym trzaskiem. Swoje łapy stawiał ostrożnie, zauważalnie kulejąc na prawą, przednią. Uszy miał położone po sobie, a powieki zmrużone. Wzrok błądził wokoło, wyszukując cichego miejsca z dala od ludzi do których był nadzwyczaj uprzedzony. Przysiadł w cieniu, który dawała potężna korona pnia i zatrzepał pyskiem.

Vitamine

Popatrzyła na psa. Znowu jakiś kundel? Vitamine nienawidziła zwierząt. Niektóre jednak miały 'to coś', dzięki czemu potrafiły wzbudzić w niej sympatię. Zdarzało się to jednak sporadycznie.

Vida

weszła do parku, miała dosyć tego głaskania, jeszcze czuła na sobie ten okropny zapach rąk ludzkich a nienawidziła ludzi, miała ochotę na bijatykę chciała kogoś pogryźć

Ryu

Uchylił jedną powiekę, wybudzając się z krótkiej drzemki. Jeżeli mowa o kundlach, to właśnie ten 'kundel' szczerze nie cierpiał ludzi, którzy wywyższali się ponad swoje normy. Spojrzał kątem ślepia na dziewczynę, mierząc ją znużonym wzrokiem.
Przeciągnął się leniwie, ziewając przy tym. Jego cienki ogon obił o ziemie.

Vida

/podzielam twoje zdanie Ryu/
wydało się jej wszystko takie smętne i nudne więc chcąc się pobawić chwyciła z zaskoczenia mocno nogę dziewczyny i zacisnęła zęby bez zamiaru otwierania swojej szczęki

Vitamine

Popatrzyła na psa. Nic nie czuła, ponieważ cierpiała na rzadką chorobę, dzięki której człowiek nie czuł bólu. - Spadaj, kundlu. - Powiedziała. Ten pies wyglądał jak szczur, więc wyjątkowo się go brzydziła. Wyszarpała nogę z uścisku szczęki suki, waląc ją przy tym po łbie torbą wyładowaną książkami. Odeszła do drzewa i wspięła się na najwyższą gałąź. Z jej nogi kapała krew.

Shade

Weszła na chudych łapach patrząc piwnymi oczami na okolicę. Park..Może tu chwilę odpocznie? Może znajdzie coś do jedzenia...Lecz nie ze śmietników tylko od ludzi. Podeszła do drzewa po czym położyła się pod nim trzymając łeb w górze.

Vitamine

Popatrzyła z góry na Shade. Usiadła wygodniej na gałęzi. Zwróciła wzrok w stronę psychopatycznego psa. Może lepiej zadzwonić po gliny? Niech go uśpią, zabiją, odrąbią łeb i co tam im jeszcze poprzychodzi do głowy.

Vida

popatrzyła z politowaniem na V. nie umiała chodzić po drzewach, to fakt więc nie wysilając się usiadła pod drzewem czekając jak dziewczynie znudzi się siedzenie na gałęzi

Ki

Na widok tego paskudztwa, które męczyło Pazika w lesie, Lucy otworzyła szeroko oczy. Burknęła coś pod nosem z niezadowoleniem i, by zapobiec atakowi suki, wskoczyła na drzewo, na którym siedziała dziewczyna, zatrzymując się jednak dużo wyżej. Położyła się, a rude ślepia skierowała wprost na psa.

Ashley.

Weszła do parku. Z obrzydzeniem spojrzała na zieleń, zwierzęta. Założyła kaptur na głowę i usiadła pod jednym z drzew. Z kieszeni spodni wyjęła paczkę papierosów, zapaliła jednego.

Aileen

Powolnym krokiem weszła do parku. Zupełnie ignorując otaczający ją świat. Była zajęta swoimi rozmyślaniami. Nawet gdyby blisko niej wybuchła fajerwerka, nie zwróciłaby na to uwagi...