Piękny, stary park...

Samira Allen

Zdzieliła brata po głowie, obchodząc ławkę. Po chwili stała przed nim, wkładając dłonie do kieszeni spodni.
-A gdzie uśmiech? - zapytała, unosząc jedną brew.

Jesse

- coście się tak zebrali, pogrzeb jakiś ? - warknął, odskakując z ławki. Szurając butami poszedł w przeciwną stronę od nich.

Davis

Spojrzał na Samirę pytającym wzrokiem. Nie był przyzwyczajony do takiego zachowania Jesse'go.

Samira Allen

Wywróciła oczami i opadła na ławkę. Tak czy siak nie powie jej co się stało, nie było sensu go gonić. Westchnęła w duchu.
Zerknęła na D.
-Co? Nie wiem co go ugryzło - mruknęła, wzruszając ramionami. Mogła się jedynie domyślać.

Davis

-Brat?-upewnił się po chwili.

Samira Allen

-Brat - mruknęła, podciągając jedną nogę pod brodę. Zerknęła jeszcze za Jessem.

Jesse

Mruknął coś pod nosem, opierając się o jakieś drzewo. Osunął się przy nim, wyjmując zdjęcie Mariki.

Samira Allen

Dziewczyna dźwignęła się z ławki i podeszła niepewnie do brata, kucnęła przy nim, kładąc dłonie na jego kolanach. Z palców wyciągnęła zdjęcie, żeby się upewnić kogo tak ogląda. Dużo się nie myliła, oddała mu fotografie, martwiąc się raczej, żeby nie dostać z buta.
-Jesse - mruknęła spokojnie, przyglądając mu się uważnie.

Jesse

- daj mi spokój. - warknął, chowając zdjęcie do kieszeni. Spojrzał na siostrę. - mam już dość, tego ciągłego pocieszania, jesse to, jesse tamto, będzie dobrze... - mruknął, opierając się o drzewo.

Samira Allen

Wywróciła oczami.
-Czy wyobrażasz sobie, żebym coś takiego powiedziała? - zapytała lekko zdziwiona. Od kiedy to mówiła,że będzie dobrze jeżeli chodziło o tą dziewczynę? Mogła powiedzieć, a nie mówiłam? Że puści cię kantem?

Jesse

- tak, wyobrażam. - mruknął, odchodząc parę kroków. Schował dłonie do kieszeni.

Samira Allen

-Jesse do cholery - warknęła za nim, podnosząc się.
-Dlaczego wyżywasz się na wszystkich dookoła, co? - zapytała, mrużąc powieki.

-A zresztą rób co chcesz - prychnęła i rzuciła w niego kluczami do domu rodziców. Ruszyła alejką w stronę domu.

Jesse

Złapał klucze, unosząc brwi. On się wyżywał ? Prychnął pod nosem, siadając z powrotem na ławce.
- sorry. - mruknął do chłopaka. - zły dzień - dodał, drapiąc się po głowie.

Sophie

Usiadła na trawie. Spoglądała na Davis'a

Joe

przyszedł wolnym krokiem do parku, zerknął na dziewczyne, pomyślał, że może zapoznać się z dziewczyna, wydawała się miła. ^^ - cześć, Joe jestem. - podał dłoń.