Piękny, stary park...

Mike

Powoli szedł parkową alejką. Wzrok utkwił w ziemi kilka kroków przed sobą, nie zwracał specjalnie uwagi na to, co dzieje się obok niego. Zaczął cicho pogwizdywac pod nosem.

Natalie

Przyspacerowała. Spojrzałą z daleka na chłopaka. Stwierdziła, że nie będzie się narzucać. Spojrzała w niebo. Po chwili przeniosła wzrok na otoczenie i zajęła pierwszą wolną ławkę, jaką dostrzegła. Patrzyła dalej w niebo.

Mike

Jego wzrok prześlizgnął się po dziewczynie - obcej? - lecz w gruncie rzeczy nawet jej nie zauważył. Przeszedł jeszcze kilka kroków, po czym usiadł na ławce. Przymknął na chwilę oczy, wystawiając twarz na nikłe promienie słońca.

Natalie

Zerknęła na chłopaka. Skoro usiadł na jej ławce, to chyba można z nim pogadać. Przysunęła się trochę bliżej. - Cześć. - odezwała się do niego. - Jestem Natalie.

Mike

Odwrócił głowę w stronę dziewczyny, dopiero teraz przyjrzał się jej uważnie. Nie, na pewno jej nie znał.
-Cześc. Nie przeszkadzam, jak mam nadzieję.-uśmiechnął się, mimo zmęczenia próbując zachowac chociaż pozory uprzejmości.

Natalie

- Ee... Nie. - odparła i uśmiechnęła się lekko. - A ja, nie przeszkadzam? - zapytała i przyjrzała się uważnie chłopakowi.

Mike

Tylko pokręcił głową. Przetarł dłonią oczy, po czym ponownie spojrzał na dziewczynę.
-Mike jestem.- odezwał się po chwili.

Natalie

- Miło mi cię poznać. - stwierdziła, zawsze lubiła nawiązywać znajomości. Spojrzała na Mike'a. - Chyba nigdy się nie spotkaliśmy. - stwierdziła po chwili.

Mike

-Nie, chyba nie. Nie kojarzę Cię.- przyznał.
-A ty? Nie zdradzisz swojego imienia, jesteś związana ślubem rycerskim?-zapytał po chwili uświadamiając sobie, że dziewczyna nie przedstawiła się jeszcze. Uśmiechnął się lekko.

Gabrielle

Wybrała się do parku na poranny jogging. Odziana była w strój sportowy, w uszach tkwiły słuchawki a na głowie kaptur z pod którego ledwo co było ją widac. Biegała raz truchtem raz sprintem od około dwóch godzin. Była zmęczona, nogi jej się plątały. Ale za cel wyznaczyła sobie trzy godziny bez postoju. I tego kurczowo się trzymała.

Jacob

Przyszedł niezgrabnie do parku, kierując się alejkami. Miał na sobie obcisłą koszulkę i czarne spodnie. Przemierzył wszystkich wzrokiem, po czym uśmiechnął się szelmowsko do siebie, nie wiadomo dlaczego.

Gabrielle

Zarejestrowała nową osobę. Jej uwagę przykuł uśmiech, tak więc postanowiła zbadac osobę do której on należy. Niby przypadkiem zaczęła krążyc obok jak się później okazało młodzieńca. O mamuniu ! Jaki przystojniak ! - Zaraz stanie mi serce. - pomyślała, jednocześnie wtykając mocniej słuchawki. Postanowiła jak najprędzej opuścić to miejsce i tego chłopaka nim przyprawi ją o palpitacje serca. Niestety, kamyk miał inne plany. Bezczelnie stanął jej na drodze. Jaki był efekt ? Spadania w wielką, czarną, błotnistą kałużę.

Jacob

Chłopak uniósł jedną brew wyciągając rękę w bok by złapać dziewczynę. Postawił ją przed sobą i spojrzał tajemniczo. -uważaj, dziewczyno - powiedział z uśmiechem.

Gabrielle

Dumnie wypieła pierś spoglądając spod łba na chłopaka. Wcale nie była mu wdzięczna, żeby było jasne. - Uważam. - odparła wściekle spoglądając na kamień i celując w niego oskarżycielsko palec. - To przez niego. - powiedziała głosem naburmuszonego dziecka.

Jacob

Zachichotał pod nosem i kopnął kamień po za dziewczynę. -Jacob Cullen - przedstawił się podając jej rękę.