Piękny, stary park...

Cody

Jaka szybka smerfetka... pomyślał.
- Już biegnę, najdroższa!- zawołał i podbiegł do dziewczyny.
- Smerfetko, nie lubisz kamieni?- spytał, spoglądając jak Smerfusia wyżywa się na kamieniu.

Darcy

- Dopsz, że nie najtańsza. - mruknęła czekając łaskawie na niego. Spojrzała za kamieniem. Bywa. Jak spróbujesz stanąć jej na drodze, to zdrowo dostaniesz. Smerfetka nie cierpi przeszkód. I Gargamela. I Klakiera. I wielu innych rzeczy.
- A ty to je niby lubisz, hm? - powiedziała do niego. W końcu to on się pierwszy o niego potknął i przeklinał matkę naturę. Hej! To przecież przyjaciółka niebieskich stworków.
Zwinęła usta w podkówkę. Bardzo nieładnie postąpiła.

Cody

- Nie, ja wolę sok z gumijagód ;] I ew. super piękne muchomorki smerfików ;3- parsknął śmiechem.
- To co, kawa? Wink

A może smerfetka nie lubi kofi i woli coś innego? Smile

Darcy

- Ano myślę. - skomentowała. Już myślała, że te przecudowne małe domki nikogo nie obchodzą. To przecież niemożliwe. Założyła kosmyk włosów za ucho, spojrzała w niebo. Zaczął padać drobny śnieg.
- Ja tam wolę gorącą czekoladę. Bo ja po kofeinie śpię, a nie chodzę nabuzowana. - wyjaśniła. Niestety tak właśnie było z nią. Potrafi najlepsze rzeczy skrytykować. To talent czy przekleństwo, hm?

Cody

Hm... Czekolada. Trafiła w jego najczulszy punkt. Mhmm . ! Jego ulubiona !
- Chodźmy więc, smerfetkowa piękności!- zawołał z nutką śmiałości do Darcy.

Darcy

Ruszyła za nim. Teatralnie westchnęła i zarzuciła włosy w tył. Jak to robię te cudowne, różowe panienki w filmach. Kto aktualnie jest jej idolką? Ah, zapomniała. Tyle już ich było.
- Prowadź. - powiedziała jedynie by nie psuć swego nastroju jakimiś kwestiami. Gdyby teraz miała na sobie spódniczkę, czego szczerze mówiąc nienawidziła, to wyglądałoby to wiarygodniej. Ale trudno się mówi.
Wydreptała za nim.

[nmm]

James.

Przyszedł do parku i czekał. Miał nadzieję, że Elena się pojawi. Po prostu chciał ją zobaczyć. Usiadł na ławce i rozejrzał się. Zerknął na zegarek. Za moment powinna tu być.

Elena

Przyszła. Zaczęła się rozglądać dookoła. Zatrzymała wzrok na Jamesie, uśmiechnęła sie delikatnie pod nosem. Ruszyła w jego stronę, po paru minutach już stała na przeciw niego:
- Coś się stało? - zapytała.

James.

Gdy zauważył ją na horyzoncie, wstał z ławki. Zrobił parę kroków w jej stronę, a gdy podeszła do niego, pocałował ją lekko w policzek.
- Cześć kruszynko. Nic się nie stało. Chciałem po prostu Cię zobaczyć. Doszedłem do wniosku, że inaczej bym Cię tu nie przyciągnął.

Elena

Spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem:
- Kruszynko? - dziwnie do brzmiało z jego ust. Usiadła na ławce, założyła noge na nogę. Zaczęła mu się przyglądać.

James.

- Jesteś, na tyle niska i drobna, że z powodzeniem mogę nazwać Cię kruszynką, nieprawdaż ? - uśmiechnął się i usiadł obok niej na ławce. Zerknął na nią i spytał.
- Czy coś ze mną nie tak, że tak mi się przyglądasz ?

Elena

- Ależ skąd, z Tobą wszystko w porządku. Jesteś przystojny, grasz na gitarze i różne takie tam, po prostu ideał! - chyba dziś nie miała za bardzo dobrego humoru. Dlaczego? Sama nie wiedziała, miewała nagłe zmieny nastroju. Taka już jest.

James.

Zmarszczył brwi słuchając Eleny, ale uśmiechnął się.
- Mam w tym doszukiwać się ironii ?

Elena

- Skądże, ja i ironia? Nigdy w życiu. - westchnęła, spojrzała na niego. Po czym odwróciła wzrok na drzewa. Poczuła się dzownie, nie powinna tak mówić:
- Przepraszam, dziś wyjątkowo mam zły dzień... - przymknęła oczy.

James.

Niedobrze. Kruszynka była w złym nastroju. Coś musiało się stać.
- Stało się coś ? Może mogę Ci jakoś pomóc - usiadł po turecku na ławce i obrócił się w jej stronę. Przypatrywał się jej uparcie, mając nadzieję, że dziewczyna powie o co chodzi. Nienawidził niejasności.