Stadnina

Anita

< tak

>
Poszła za Val.

Varelliane

Weszła na padok i usiadła w siodle.
Pogłaskała konia w gnasz i zaczęła wolno stempować.

Phoebe

Kiwnęła głową.
Zaczęła rozglądać się po boksach. Wzięła [nie wiem czy jest xd]małopolską,kasztanową klacz imieniem Snow i ubrała ją. Wyprowadziła ją z boksu i wskoczyła na siodło. Pojechała na padok.

Varelliane

Zaczeła jeździć wzdłóż obwodu padoku robiąc woltę w każdym z kątów.

Phoebe

Zaczęła stępować za Varelliane.

Travis

Varelliane

Koń cicho zarżał i za znakim zaczął kłusować.
VArelliane anglezowała.

Phoebe

Podjechała do Varell.
-Ile kosztuje wynajęcie boksu?

Rem

Spojrzała na samochód i machnęła dłonią do kierowcy, na znak, że ma wyprowadzić Pablo.
Dziewczyna ruszyła do przyczepy, otworzyła drzwiczki od przegrody ze sprzętem i wywaliła na ziemię niezbyt zgrabnie czarne siodło z kieffera.
Artur, bo tak nazywał się siwy mężczyzna wyjrzał do dziewczyny.
-Jak znów rozwalisz kolejne siodło, ojciec cię zabije - mruknął, mrużąc powieki.
-Pieprzyć go, kupi nowe - mruknęła rzucając tym razem na ziemię tranzelkę z tej samej firmy.
-A mówiłem twojej matce, żeby trzymała cię krótko, ten sprzęt jest warty roczną pensję niektórych ludzi - syknął.
Dziewczyna posłała mu groźne spojrzenie.
-Wyprowadź go, powinien być spokojny, jeżeli leki jeszcze działają - mruknęła gorzko i wciągnęła na dłonie skórzane rękawiczki.
Mężczyzna otworzył przyczepę. Koń zarżał groźnie, prężąc każdy mięsień swojego ciała.

Varelliane

- Muszę to uzgodnić z Travisem i Babcią - poowiedziała zwalniając.

Phoebe

Wjechała spowrotem do stajnie. Zatrzymała wzrok na dziewcznie. Rozsiodłała konia. Nie miała czasu jeździć, zaraz musiała jechać po swego nowego pupila. Wyczyściła konia i wyszła z boksu. Usiadła na schodach i zerknęła na zegarek.

Phoebe

-Aha...W takim razie, moge tu zaczekać [rozmawiała z nią przez telefon]xd. Bo niedługo po nią jadę...Będe mogła ją tu przetrzymać? Proszę proszę! Bo nie mam jej gdzie wstawić...

Varelliane

No tak ... ale jak Travis lub babcia się nie zgodza to już nie moja wina - zasmiała się i zaczeła kłusować .

Rem

Podeszła do ogiera i klepnęła go dłonią w zad.Wyszczerzyła się do Artura.
-Mówiłam, że leki jeszcze działają.
Misiek wysiadka - powiedziała i odpięła pas zabezpieczający. Artur wszedł do przyczepy przez małe drzwiczki u boku i odpiął pysk z uwiązów.Koń cofnął się nagle kilka kroków, rżąc ostro. Rem zaśmiała się.
-Moje maleństwo.-rzuciła, łapiąc za uwiąz. Koń nerwowo wąchał otoczenie, jego chrapy rozszerzały się co chwilę.Położył po sobie siwe uszy. Pablo był potężnym, siwym ogierem o ciemnej grzywie. Szturchnął dziewczynę w ramie, a ta przejechała dłonią po jego kłębie.Przynajmniej był czysty. Założyła na konia czerwony czaprak, zarzuciła siodło i podała A. uwiąz. Złapała za popręg i zapięła na ostatnią dziurę, a koń machnął rozdrażniony ogonem, prychając głośno i prężąc mięśnie zadu.

Varelliane

Dzziewczyna spojrzała na Rem i jej konia.