Stadnina

Phoebe

Spojrzała na siwego konia i jego właścicielkę z lekkim poirytowaniem.
-Varell! Zaraz przyjadą z moim loFFaniem-krzyknęła tak, żeby ta ją usłyszała xd.

Varelliane

Dobrze odkrzyknęła i zaczęła galopować.

Rem

Ubrała szybko oficerki, dopięła ostrogi i spojrzała na mężczyznę. -Załóż mu ogłowię. - mruknęła szorstko, szukając w przyczepie krótkiego bata. Artur zrobił co dziewczyna zażądała, klnąc na nią cicho pod nosem. -Będzie zabawa - pisnęła i klasnęła w dłonie.
Podeszła do konia, ah ta siwa zmora tyle czasu nie była pod siodłem.
-Kask - warknął nagle równie siwy jak ten koń mężczyzna. Dziewczyna puściła kantem jego uwagę i włożyła stopę w strzemię, ogier zarżał i ruszył w przód wyrywając z dłoń faceta wodzę. Dziewczyna pospiesznie wskoczyła na siodło i ścisnęła łyskami boki konia. -Dobre dziecko- powiedziała cicho, klepiąc delikatnie szyję konia. Spięła go ostrogami, a Pakito oddał dziewczynie z zadu, charcząc niczym rozwścieczone zwierze.
Rem cmoknęła uradowana. Zerknęła na tylne nogi, upewniając się jak to wszystko wygląda i ruszyła na ujeżdżalnie na luźnych wodzach, dopinając rękawiczki w nadgarstkach.
-Ustaw przeszkody - krzyknęła jeszcze do A.

Varelliane

Westchnęła głemboko patrząc na R.

Rem

Koń szedł nadzwyczaj spokojnie pod dziewczyną. Rem rzuciła bata na ziemie i spojrzała na V.
-Rem - przedstawiła się równie spokojnie,posyłając jej mniej więcej sympatyczny uśmiech. Dmuchnęła w grzywkę.Pakito zarżał ponownie, machając siwym ogonem na boki. Samowolnie zaczął się zbierać, podstawiając tylne nogi pod kłodę i uginając delikatnie łeb.

Phoebe

Nagle przez bramę przejechał samochód z koniowozem. Dziewczyna podskoczyła uradowana i podbiegła do samochodu.
-Witam-rzekła do dziewczyny za kierownicą.
-Dzieńdobry-powiedziała do niej rześko-to co zobaczysz tego swojego 'wymaroznego rumaka'-zaśmiała się.
-Ależ oczywiście!
Kobieta otworzyła koniowóz i wyprowadziła młodą, trzyletnią klacz do zjeżdzenia pełnej krwi arabskiej.

.

Varelliane

Varelliane- krzyknęła zwalniając i przeszła do stempu.

Rem

Siwy andalusian szarpnął w górę głową, a dziewczyna i tym razem poklepała go po szyi.
Podjechała do V, utrzymując jednak odległość dobrych dwóch metrów.
-Stajnia całkiem, całkiem. - stwierdziła uprzejmie, zbierając wodze. Koń żując smakowe, proste wędzidło znów zniżył łeb.
-Długo jeździsz? - zapytała po chwili, wyrzucając nogi ze strzemion.

Varelliane

Można by powiedzieć że od dziecka - stwierdziła popuszczajac wodze.

Phoebe

Klacz rozejrzała się bystrymi,srebnymi ślepiami po otoczeniu. Zobaczyła dziewczynę, którą widywała w swojej stajni. Był to jedyny element znajomego otoczenia.
Dziewczyna podeszła wolno do klaczy i pogłaskała ją po szyji.
-Ja się będe zbierać. Opłata tak jak chciałas w ratach?
-Tak. Niestety nie mam całej...
-Nie ma sprawy. W papierach masz numer konta. To miłej wspólpracy.-poklepała konia i odjechała.
-Myśle piękna, że chciałabyś się trochę przewietrzyć-pogłaskała ją po gnaszu.
-Varell!-krzyknęła-gdzie masz ląże??!!

Rem

Kiwnęła głową, przyglądając się to dziewczynie, to jej koniu. Uśmiechnęła się nikle, dając siwemu mocniejszą łydkę, a ten w odpowiedzi zazgrzytał głośno zębami.Dziewczyna skrzywiła się mimowolnie. Niech no, a więc znów tyle pracy.
-Twój brat też jeździ? -zapytała po chwili.
-A i czy mogłabym prosić do niego jakiś numer kontaktowy? - dodała pytająco, wkładając nogi w strzemiona. Kolejna łydka, koń przeszedł do delikatnego kłusa, ostrożnie stawiając nogi na miękkim podłożu. Brunetka wychyliła się lekko, szczególną uwagę poświęcając przedniej, prawej nodze konia. Odetchnęła z ulgą, anglezując spokojnie.

Varelliane

Jest w śodłarni... weż te zieloną bo w niebieskiej jest zepstue zapięcie - krzyknęła.

Phoebe

-Okey!
Szybkim krokiem udała się do siodłarni i wzięła zieloną ląże. Przypięła ją do kantara klaczy i weszła z nią na padok.

Varelliane

- Tak mój brat jeździ a numer dam ci jak zsiąde z konia - powoiedziała i dała dla konia znak łydkami by przyśpieszył.

Rem

Kiedy to koń, unosząc dumnie nogi przekłusował dobre 3 kółka, dziewczyna najechała na drągi wcześniej ustawione przez Artura. Mężczyzna liczył coś pod nosem, spoglądając uważnie na nogi konia.
-Rem, w pół siadzie - wrzasnął na nią.
-Traktuj go jak świeżo zajeżdżonego -dodał równie ostro.
-Czyli jest źle? - zapytała skręcając po drągach i przechodząc do stępa. Poklepała Pakito po szyi, przyglądając się mężczyźnie uważnie.